HeavensDust opowiedział JaME o swoim wyjątkowym brzmieniu: mieszance metalu i tradycyjnych japońskich instrumentów, a także o swoich płytach i planach na przyszłość.
HeavensDust porozmawiał z nami o wagakki, tradycyjnych japońskich instrumentach, mieszance kultur i emocji w swojej muzyce, najnowszym wydawnictwie oraz planach na przyszłość - w tym działalności zagranicznej.
Shin: Pierwotnie myślałem o stworzeniu zespołów Heaven’s Cry oraz Angel Dust, a z ich połączenia powstało HeavensDust. Nazwa znaczy tyle, że w czymś, co nie wygląda zbyt dobrze, może kryć się coś pięknego.
Jaki jest koncept zespołu?
Shin: Urodziłem się i wychowałem za granicą, ale oczywiście płynie we mnie japońska krew. Lubię zachodnią muzykę, ale pomyślałem, że chciałbym ją tworzyć w taki sposób, który by również oddawał moją japońską tożsamość.
Jak wpadłeś na to, żeby łączyć muzykę metalową z tradycyjnymi japońskimi instrumentami?
Shin: W Ameryce grywałem w zespołach i zastanawiałem się, co jest we mnie innego, odróżniającego mnie od amerykańskich kapel. Chciałem robić coś innego. Wtedy pomyślałem, że chciałbym w mojej muzyce wykorzystywać tradycyjne japońskie instrumenty. I tak to się zaczęło.
KAI_SHiNE, gra na wadaiko to nie jest pierwszy wybór dla na przykład licealisty. Jak to się stało, że grasz na tym instrumencie?
KAI_SHiNE: Pierwszy raz zapoznałem się z wadaiko w szkole średniej, kiedy miałem wziąć udział w przedstawieniu. Nie wiem czemu, ale chciałem na nich zagrać. (śmiech)
A w jaki sposób przeszedłeś na metal?
KAI_SHiNE: Pierwotnie, niezależnie od wadaiko, podobała mi się zagraniczna muzyka, zespoły i muzyka taneczna. Na instrumentach z mojego kraju, jak właśnie wadaiko, gra się samemu; podobnie na shakuhachi czy shamisenie. W innych państwach bębny używało się w modlitwach, podobnie jak wadaiko. Na przykład podczas odbywającego się w sierpniu święta Obon gra się muzykę, a wszyscy tańczą, by uczcić pamięć przodków. Na innych kontynetach, jak Afryka czy Ameryka Południowa, kultura gry na bębnach jest podobna. Jednak w różnych krajach perkusji używa się też w połączeniu z innymi instrumentami i muzyką. Także w Japonii zestawia się ją z basem czy gitarami, i było mi żal, gdy instrumentów z mojego kraju nie brało się pod uwagę. Pomyślałem, że mógłbym coś z tym zrobić. Pierwotnie zajmowałem się muzyką trance albo hip hopem, grałem też w zespołach, dlatego wyszło dość naturalnie, kiedy pomyśleliśmy: hej, zagrajmy razem.
To interesujące połączenie, ale na koncertach musi być ciężkie w realizacji.
HeavensDust: Jest ciężko, począwszy już od samych prób. W studiach nie mają wadaiko, nie można ich też wynająć. Nie ma tak, że pójdzie się do studia albo sali koncertowej, a tam będą je mieli. A jeśli się zepsują, masz duży problem. (śmiech)
Jak się gra na perkusji łączonej z wadaiko?
KoREDS: Przed tym zespołem nie grałem na wadaiko i nie miałem doświadczenia w ich używaniu, dlatego to było takie interesujące. Jak grasz na nich w studio, brzmienie pozostaje. Jest głośniejsze niż sobie wyobrażałem, więc muszę wkładać w to wiele energii i podchodzić do tego poważnie podczas prób. (śmiech) KAI_SHiNE: To naprawdę naturalna sprawa. Wadaiko nie mają oprogramowania ani talerzy. Gdy ludzie słuchają muzyki, czują rytm dzięki talerzom, tak mi się przynajmniej wydaje. A skoro czegoś takiego nie ma przy wadaiko, kiedy gra się na nich w połączeniu z zestawem perkusyjnym, tym bardziej czuć rytm. Oczywiście, kiedy gram tylko na nich, też da się poczuć rytm, ale z punktu widzenia publiczności, tylko w takim połączeniu rodzi się rytm. KoREDS: Z drugiej strony, kiedy nagrywa się je w studio, słyszy się je od razu. To naprawdę trudne. Shin: W porównaniu z innymi zespołami, mamy więcej pojedynczych dźwięków, więc jeśli nie będzie idealnie, brzmienie będzie się rozłazić, będzie bardziej niespójne niż w przypadku innych kapel.
5hiNo’, czy jako gitarzysta, czerpiesz inspirację z tradycyjnych japońskich instrumentów?
5hiNo’: Na przykład w miejscach, gdzie zazwyczaj powinno być gitarowe solo w przejściach, mamy solówkę na shakuhachi i temu podobne. Zakres dźwięku tych dwóch instrumentów jest bardzo podobny, dlatego musimy dobrze je zrównoważyć. Rytm wiąże się z wadaiko i miejscami, gdzie ogólnie akcentuje się zmianę. Trudno przy tym zaprezentować siebie. KoREDS: Trochę dziwnie, gdy pada to z moich ust, ale w sumie to dźwięki wadaiko i shakuhachi nie posiadają barwy, którą zazwyczaj się słyszy, a szczególnie nie w przypadku głośnej muzyki. Nawet dla nas jest to nowe, więc myślę, że i dla tych, którzy nas słuchają i oglądają na żywo, też daje poczucie świeżości. Shin: Bardziej niż płyty interesujące jest zobaczenie tego na żywo, z wadaiko ustawionymi na scenie. Są też pewne rzeczy, które można usłyszeć na koncertach, ale nie na nagraniach. KAI_SHiNE: Wadaiko robi się z drewna, shakuhachi z bambusa, i te naturalne dźwięki mają tym mocniejszy efekt na żywo. Tworzy się interesująca równowaga, którą słychać, kiedy przeszywające dźwięki gitar czy basu, przepuszczone przez wzmacniacz, nakładają się na surowe brzmienia innych instrumentów.
Warto zapytać o proces powstawania piosenek, bo pewnie różni się od tego, jaki jest u innych zespołów, prawda?
Shin: Ja tylko zrzucam całą aranżację na innych, mówiąc im, żeby zrobili „coś fajnego”. Uczę się rytmu wadaiko, ale nie wiem, jak wyrazić coś za pomocą tych instrumentów, dlatego polegam na poszczególnych muzykach. Bo to nie dzieje się dzięki użyciu tradycyjnych instrumentów, ma miejsce dopiero, jak chce się je wykorzystać do wyrażenia czegoś. Gdybyśmy chcieli wykorzystać wiolonczelę, w jej przypadku wyglądałoby tak damo. Nie różni się to od, na przykład, aranżowania partii gitarowych.
W kwestii instrumentów, staracie się nawiązywać do kultury Japonii. Jednak wasze teksty są po angielsku - czemu się zdecydowaliście na taki ruch?
Shin: Nie umiem pisać po japońsku. Gdybym potrafił pisać dobre piosenki i przekazywać moje myśli po japońsku, to właśnie bym robił. To nie tak, że nie chcę śpiewać po japoński. Po prostu dorastając, słyszałem wciąż angielski, więc pisząc po japońsku, nie potrafię wszystkiego przekazać. To nie tak, że japoński nie jest mile widziany w naszym zespole, przecież KAI_SHiNE śpiewa po japońsku. KAI_SHiNE: Nasz wokalista nie lubi japońskiego. (śmiech) Shin: Czepiają się mnie często za to, ale ani japońskiego, ani angielskiego specjalnie nie lubię. (śmiech) Jak jednych rzeczy nie potrafię powiedzieć po angielsku, mówię je po japońsku, a z drugiej strony te, których nie umiem wyrazić w języku japońskim, przekazuję po angielsku. Taka mieszanka jest właśnie najlepsza.
Kiedyś mieliście wokalistkę w zespole. Trudno jest wrócić do śpiewania samemu?
Shin: Wyzwaniem jest i śpiewać melodyjnie, i krzyczeć, ale specjalnie mnie to nie martwi. Pierwotnie powodem, dla którego się rozeszliśmy, były rozbieżności na tle muzycznym. Można usłyszeć, że od tego momentu staliśmy się bardziej agresywni, a w ten sposób łatwiej nam wyrażać siebie w naszych piosenkach.
Myśleliście może o ponownym przyjęciu wokalistki?
Shin: Ciekawie byłoby współpracować. Myślę, że zdecydowanie moglibyśmy coś zrobić gościnnie z wokalistką.
Skoro mowa o współpracowaniu, nagraliście piosenkę z Danem Chandlerem z Evans Blue po trzęsieniu ziemi w rejonie Tohoku. Jak to się stało?
Shin: Po trzęsieniu ziemi w Tohoku czułem, że chcę stworzyć muzykę, która byłaby z tym związana i napisałem o tym na Twitterze. On odpowiedział, że gdyby tylko mógł, dołączyłby się. Pomyślałem, że to wspaniale, że artysta z zagranicy żywi takie uczucia wobec Japonii, dlatego od razu zgodziłem się na współpracę. Wszystko poszło bardzo gładko.
Możecie nam opowiedzieć coś więcej o waszym najnowszym albumie, The Ashes Still Warm?
Shin: Jest ciężki. To najbardziej agresywny album spośród wszystkich naszych wydawnictw do tej pory. Kiedy tworzyliśmy piosenki na niego, było mnóstwo złości, stresów i frustracji, dlatego tak wyszło. To nie tak, że zdecydowałem, że tak to będzie wyglądało, ale powstało sporo metalowych piosenek i czułem się usatysfakcjonowany efektem końcowym. Przecież ludzkie emocje się zmieniają w zależności od otoczenia. Kiedy jestem przybity, piszę piosenki w takim nastroju. Jak się ożenię i będę miał dziecko, będę pisał radosne piosenki. Emocje mają wielki wpływ i tak wyszło, że kiedy pisałem, było we mnie dużo złości. Jednak nie jest to aż tak negatywne, okazało się to być pozytywną energią.
Jak ci się udało przekazać coś negatywnego w pozytywny sposób?
Shin: Na przykład nasza piosenka Annihilation, która także ma teledysk, jest bardzo agresywna. W metalu łatwo się wyraża złość, ale nawet jeśli wypowiadasz negatywne słowa, jak “Fuck you! I’ll kill you!”, zabijasz nimi to, co negatywne. To nie znaczy tyle, co “Pieprzcie się, zabiję was”, to raczej zabijanie tego, co negatywne w tobie. W taki właśnie sposób ten album zmienia to, co negatywne, w coś pozytywnego.
Wasz obecny album wydaliście w Ameryce rok wcześniej. Możemy oczekiwać od was nowych płyt?
Shin: Oczywiście. Myślimy nad tyloma rzeczami, chcielibyśmy zacząć nagrywać, by w przyszłym roku wydać album. Już mamy kilka piosenek, więc chcielibyśmy podziałaś z następnymi. Są nawet lepsze, od tych które mamy teraz, więc możecie oczekiwać czegoś jeszcze fajniejszego.
Graliście kilka koncertów w Ameryce. Jak się to różni od koncertów w Japonii?
Shin: Nie mogę powiedzieć, że jedne są lepsze od drugich, ale są pewne różnice. Na przykład w Ameryce ludzie czasem zaczynają moshing na solówkach shakuhachi, podczas gdy japońska publiczność ma więcej manier i słucha w spokoju - oba sposoby są fajne. W Ameryce, kiedy uważa się, że ktoś jest dobry, mówi się mu to od razu, jest to łatwo zrozumiałe i ciekawe. Moshing na solówce shakuhachi był naprawdę ciekawy. (śmiech)
W naszym wcześniejszym wywiadzie powiedzieliście, że planujecie udać się zagranicę do Korei i Ameryki. Możecie nam coś więcej o tym powiedzieć?
Shin: Mamy nadzieję to wkrótce zrobić. Nie ma jeszcze ustalonych dat, ale właśnie nad tym pracujemy.
A co z Europą?
Shin: Do Europy też bardzo chcemy przyjechać! Jest tam dużo zespołów metalowych i rockowych, a sceny są gorące, więc i tam chcemy się udać.
Gdzie zagranicę najbardziej chcielibyście się pojechać, gdybyście mogli?
KAI_SHiNE: Chciałbym pojechać do Anglii. Tam czułem się naprawdę dobrze i miałem ubaw, więc chcę się znów tam udać. Chciałbym też pojechać w takie miejsca jak Dusseldorf w Niemczech, bo jest tam duża japońska społeczność, więc chciałbym dla niej zagrać. Chcę jechać w miejsca, gdzie jeszcze nie byłem, zagrać w Brazylii! Jako grający na wadaiko, nie mam pojęcia czemu, ale myślę, że byłoby fajnie. (śmiech) 5hiNo’:Fajnie by było zwiedzić cały świat. Na przykład południowo-wschodnią Azję, no i oczywiście Europę. KoREDS: W tym roku dołączyłem do zespołu, do tej pory byłem aktywny tylko w Japonii. Lubię zachodnie zespoły, ale nigdy nie myślałem, by udać się zagranicę. Wystarczało mi granie w Japonii, ale kiedy dołączyłem do HeavensDust, zacząłem również czuć, że chciałbym spróbować zagrać na Zachodzie i przetestować własne umiejętności. Nieważne w jakim państwie, chciałbym po prostu zagrać poza Japonią. Shin: Urodziłem się w Panamie, a potem pojechałem do USA. Byłem też w Londynie i Hiszpanii. Poczułem, ze chcę spotykać wielu ludzi różnych narodowości właśnie za sprawą muzyki. Chciałbym grać sesje z osobami o różnym pochodzeniu, bo wtedy jest tak, jakby nie było języka ani żadnych barier. Każdy tak mówi, ale ja naprawdę wierzę, że tak właśnie jest. Na przykład, jeśli się nienawidzicie, idziecie na koncert, gdzie ludzie widzą, że jesteście Japończykami, i specjalnie mówią „do cholery z nimi”. Zaczynacie grać, a ludzie zamiast tego zaczynają krzyczeć “Yeah!”. Może i nie rozumieją słów, ale cię dopingują i wszyscy jesteście szczęśliwi. To właśnie uczucie jest świetne i można zetknąć się z tak wieloma instrumentami, kulturami i narodowościami.
Czy możecie na koniec przekazać wiadomość dla naszych czytelników?
Shin: Chcemy pojechać w tak wiele miejsc na całym świecie, dlatego proszę, wspierajcie nas. Zrobimy, co w naszej mocy, by zagrać w każdym zakątku ziemi. Nasz obecny album jest dobry, a następny będzie jeszcze lepszy. Od tej pory będzie coraz lepiej, dlatego proszę, posłuchajcie naszej muzyki KAI_SHiNE: Myślę, że w innych krajach też są ludzie tacy jak my, którzy próbują grać nowy rodzaj muzyki z wykorzystaniem instrumentów pochodzących z ich własnych krajów. Nieważne, gdzie się udamy, chcielibyśmy, by ludzie zaczynali się interesować muzyką z innych państw. Żyjemy w takiej, a nie innej, epoce, ale chciałbym, żeby wszyscy wciąż chcieli żyć muzyką, kupować płyty, chodzić na koncerty. My sami pragniemy zetknąć się z muzyką z różnych części świata, a byłoby wspaniale, gdyby słuchacze chcieli tego samego. Jeśli już naoglądali się tego, co wokół nich, niech spróbują czegoś z innych krajów. Proszę, od teraz, yoroshiku onegaishimasu. Zapiszcie proszę "yoroshiku onegaishimasu" w alfabecie zachodnim. (śmiech) 5hiNo’: Postrzega się nas jako zespół, który wykorzystuje tradycyjne instrumenty, ale zachodnia muzyka też miała na nas wpływ. Lubię muzykę z Ameryki i Europy, dlatego w HeavensDust łączymy te różnorodne wpływy i z powrotem posyłamy za granicę, co, jak sądzę, jest ciekawe. Bez względu na kraj i gatunek, chcemy by ludzie lubiący muzykę posłuchali naszych piosenek. Liczę na wasze wsparcie. KoREDS: Nie chcę szufladkować, ale pośród zespołów grających ciężką muzykę, zarówno w Japonii, jak i zagranicą, nie ma drugiej takiej kapeli jak nasza. Fajnie by było stworzyć unikalny gatunek, włączając w niego wadaiko i shakuhachi, Moim marzeniem jest ustanowienie nowego gatunku muzycznego. Proszę, wspierajcie nas dalej.
JaME pragnie podziękować HeavensDust za poświęcony nam czas.
Po dwóch udanych występach w Stanach Zjednoczonych w marcu WagakkiBand poświęcili trochę czasu, by odpowiedzieć na kilka pytań dotyczących ich ostatnich aktywności i wydawnictw.
HeavensDust opowiedział JaME o swoim wyjątkowym brzmieniu: mieszance metalu i tradycyjnych japońskich instrumentów, a także o swoich płytach i planach na przyszłość.